Spotkanie z Zarządem Speedway Ekstraligi miało jeden cel. Przekonanie członków do zmiany i odświeżenia wizerunku żużla w Polsce. Od kilku miesięcy razem z Prezesem Kowalskim pracowaliśmy nad określeniem niezbędnych narzędzi. Stworzyliśmy plan działań na najbliższe lata. Ustalaliśmy jakie badania trzeba wykonać i z kim. Rozpisaliśmy jak mówić o lidze, jak ją pokazywać. Teraz mieliśmy przed sobą najtrudniejsze z zadań. Przekonać Zarząd aby dali nam zielone światło. Pozwolił ruszyć z realizacją przygotowanej strategii.
Prezes Kowalski uprzedził mnie, że spotkanie w Bydgoszczy nie będzie należało do najłatwiejszych. Kluby żużlowe były dopiero na początku tzw. marketingowej transformacji. Większość z nich cały czas tkwiła w formach działania rodem z innej epoki. Kluczem było załapanie jak największej ilości sponsorów i upchanie ich logotypów na niewielkiej powierzchni stroju i motoru. Efekt zna każdy z nas. Jeżdżące choinki pełne kolorowych znaczków, kompletnie nieczytelnych z odległości większej niż dwa metry. Zachlapane bandy reklamowe gdzie nikt nie pokusił się o określenie na jakich zasadach rozmieszczać tablice. Jak sprawdzić efektywność ich przekazu. Czy w ogóle taka jest a jeśli już jest, jak przekłada się ona na kibiców.
No właśnie, kibice. Lojalni, wierni klubowi. Trudno o bardziej oddane osoby. Kibice sportowi to pewnego rodzaju fenomen społeczny. Potrafią jechać za klubem na drugi koniec świata. Wybaczają to co nie do wybaczenia, kochają, walczą o jego dobre imię i pacyfikują każdego oponenta. Patrząc oczami marketingowca to olbrzymia rzesza konsumentów, związanych i lojalnych marce. Ten kto odnajdzie sposób jak ich zaktywizować, pokierować, „wykorzystać” odnajdzie przysłowiowy „złoty graal”. Dlatego właśnie wszelkie planowane działania oparliśmy na przeprowadzeniu badań kibiców. Razem z domem badawczym, określiliśmy do jakich grup powinniśmy dotrzeć i na jakie pytanie uzyskać odpowiedzi. I znów… wszystko to leżało w rękach Zarządu. To oni trzymali klucz do rozpoczęcia prac.
Na sali konferencyjnej czekało kilku Panów w średnim wieku. Każdy z nich patrzył podejrzliwie w moją stronę. W ich oczach mogłem wyczytać jedno podstawowe pytanie. Ile to będzie kosztować i dlaczego tak dużo. Czy to naprawdę potrzebne? Przecież do tej pory doskonale radzili sobie bez tego całego marketingu. Niczym w sądzie usiadłem na ławie oskarżonych i czekałem na atak prokuratora. Tutaj okazał się nim jeden z klubowych prezesów, który za wszelką cenę chciał mi udowodnić bezsensowność planowanych działań.
Minuta po minucie zadawał pytania a ja minuta po minucie starałem się cierpliwie odpowiadać. Wspierały mnie potakujące co chwila głowy pozostałych członków zarządu. Widać było, że moje wyjaśnienia docierały do nich i coraz bardziej rozumieli potrzebę kroku w przód. I kiedy tak niczym Rejtan broniłem naszej koncepcji, prokurator wyciągnął największe działo.
– no dobrze – powiedział siląc się na spokój – to wszystko tak pięknie wygląda, badania, nowe logo, hasło, reklamy. Tylko, że my potrzebujemy budżetu! Wierzy Pan, że znajdziemy sponsora który wyda pieniądze na sport, w którym… – tu prezes zawiesił się na moment – … w którym chłopacy jeżdżą w kółko i do tego bez hamulców w swoich motorach?
Zapadła cisza. Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę. Cały zarząd zastygł w oczekiwaniu jak wybrnę z tak zadanego pytania. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co odpowiedzieć. Musiałem pamiętać, że poza wyjaśnieniem nie mogłem w żaden sposób urazić zakochanych w żużlu prezesów. Jedno słowo krytykujące ich ukochany sport przekreślało szanse na pozytywny finał spotkania. W końcu przerwałem ciszę.
– proszę wyobrazić sobie Bank. Duży Polski Bank z jeszcze większą liczbą klientów. Każdy z tych klientów przynosi do nich pieniądze. Pensje, wolne sumy z portfela, oszczędności swojego życia. I każdy z nich chce tego samego! Aby Bank nie tylko bezpiecznie je przechował ale pomnożył dają im jak największy zysk. A teraz wyobraźmy sobie wielki baner reklamowy, na którym trzymający żużlowy kask młody bankowiec z wyciągniętym wskazującym palcem mówi „Nie mamy żadnych hamulców aby zarabiać dla Ciebie pieniądze…”
I znów w sali zrobiło się cicho. Tym razem przerwał ją wybuch śmiechu prokuratora. Nie wiem czy wyobraził sobie taki baner czy też widział płynące z banku miliony. Wiem jedno, następnego dnia zleciliśmy badania i ruszyliśmy do pracy.