Norwegia pełna słońca

Data podróży: 04.2025

„Właśnie wróciliśmy z Norwegii” „Łaaał, super, a fiordy widzieliście?” „Fiordy? Fiordy mój drogi to nam z ręki jadły…” Kto wie, może w tym starym kawale jest ziarnko prawdy…

 

Daleka północ Europy, kierunek który od lat kusił swoimi tajemnicami. Historie o wikingach, czytane pod kocem przygody Thorgala, dzika przyroda, skraj świata i niekończący się dzień. To tylko niektóre z powodów ciągnących mnie do Skandynawii. Oczywiście można by jeszcze dodać imiona Eryka i moje, historycznych władców Norwegii i Szwecji. Można by dodać też Kiszonego śledzia (najbardziej śmierdzące jedzenie na świecie), muminki, Pipi no i świętego Mikołaja. Nie było wyjścia, musieliśmy tam jechać.

 

 

Po trasie na południe i prawie dziesięciu tysiącach kilometrów za kierownicą, podróż na północ wydawała się lekką przejażdżką. Nasz camperek sprawdził się w boju na tyle, by ze spokojem ruszyć w drogę. Tym bardziej, że cześć trasy „do” mieliśmy pokonać promem. Potem przejazd przez Szwecję do Oslo i kierunek fiordyyyy! Ale jak to się mówi, świat nie lubi prostych rozwiązań… Bo po co skoro można komuś utrudnić życie i zamiast łatwej wycieczki zaproponować dwa tygodnie ulewnego deszczu? Perspektywa wakacji nie wyglądała kusząco. Oczami wyobraźni zobaczyłem cztery zmokłe kury i kota siedzące przy oknie campera i czekające kiedy przestanie padać. Deszcz stukający o dach, cudowny zapach wilgoci przemieszany z lekką stęchlizną niedosuszonych rzeczy. Zaparowane okna, błoto za drzwiami i non stop miauczący kot. Jednym słowem bajka! Alternatywa nazywała się „Lofoty” – daleka północ gdzie według prognoz miało świecić słońce. Bagatela prawie 2 tysiące kilometrów drogi więcej. I tak zamiast cieszyć się widokami południowej Norwegii ruszyliśmy w drogę.

 

 

Lofoty, nazywane są jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Magiczne wyspy ukryte przed światem. Miejsce gdzie słońce pojawia się tylko na chwilę a wieczny mrok przykrywa ziemię przez większą cześć roku. Tylko czasami za chmur przebija się słońce ukazując świat, którego nie da się porównać z niczym innym. Wąskie drogi, mosty prowadzące do kolejnych wysepek, strzeliste góry i ocean ciągnący się aż po horyzont. Widoki, dla których warto gnać ty nawet z drugiego końca planety. Pod warunkiem że bogowie północy uchylą kołdrę spowijających świat chmur i pozwolą je zobaczyć. Dla nas uchylili je na cale dwa tygodnie. Podobno tak długiego okna ładnej pogody nie było tam od lat.

 

 

Oszaleliśmy, jechaliśmy przez krainę tak piękną, tak magiczną, tak wyjątkową. Tak inną od wszystkiego co widzieliśmy do tej pory. Za każdym zakrętem naszym oczom ukazywał się widok zapierający dech w piersiach. Nawet dzieciaki, które normalnie siedzą znudzone dłuższą drogą tym razem przyglądały się otaczającej przyrodzie.

Można by pisać, pisać i pisać. Myślę, że zamiast tego trzeba po prostu jechać i zobaczyć bo żadne słowa nie opiszą piękna tej krainy.

 

A na koniec… w drodze powrotnej Norwegię nawiedziła największa ulewa w historii. Cały środek kraju został zamknięty. Pozrywane drogi, mosty, miasta. A my, musieliśmy nadłożyć kolejny tysiąc kilometrów by dostać się do Oslo. Wiecie co… było warto…

Może Cię także zainteresować

pozostale

Lista…

pozostale

Porozmawiajmy.com