I tak też się stało. Maluchy podrosły a my spakowaliśmy torby i zamknęliśmy drzwi. Mieliśmy przed sobą 8 miesięcy podróży ale tym razem miała ona być inna. Zamiast bujać się z miejsca na miejsce, odkrywać co rusz nowe, tajemnicze kraje, postanowiliśmy osiąść w jednym zakątku świata. Wybór padł na Goa, Indyjską prowincję nazywaną mekką hipisów. Kiedyś zjeżdżali się tu z całego globu aby w promieniach zachodzącego słońca oddawać medytacjom i rozmowom o sensie życia.
Tak było dawniej… teraz już dorośli, bogatsi o wylewające ze spodenek brzuszki, przyjeżdżają znów, tym razem z dziećmi. Wracają na stare śmieci i patrzą jak zmienił się ich świat. Bo zmienił się bardzo. Stał się otwarty, przyjazny, wyciągający do Ciebie rękę i wołający: „rusz się z miejsca, nie czekaj nie ma po co!”.
Jednak głównym argumentem za Goa nie byli podstarzali hipisi ale szkoły. Tak, dobrze usłyszeliście szkoły… mając na karku dwójkę szkrabów to właśnie one przyciągnęły naszą uwagę. Podróż podróżą ale przecież nie można samolubnie ciągać ich bez końca. Czy nie lepiej stworzyć im własny kąt. Miejsce, w którym poczują się bezpiecznie? Dać czas na kontakt z inną kulturą, ludźmi, dzielącymi nas różnicami. Z tym wszystkim co za kilka lat na pewno zaprocentuje. Pozwoli im nie czuć wstydu ani obawy przed kontaktem z czymś nowym, nieznanym.
To była cudowna decyzja! Już po pierwszych miesiącach zobaczyliśmy jak nasze dzieci się zmieniają. Jak naturalnie zaczynają rozmawiać po angielsku znając wcześniej tylko kilka podstawowych słów. Nabierają wigoru i śmieją. Nie przestają się śmiać. Widok szczęśliwych twarzy, kiedy biegają po piasku z bandą podobnie rozpromienianych maluchów to chyba jeden z najpiękniejszych widoków na świecie.
I pewnie dlatego nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, przynajmniej jeśli chodzi o podróże z dziećmi;)
Przed nami kolejne wyzwania Sri Lanka i Kaszmir (to jeszcze w tym roku)
A za kilka lat…
Kto wie…
Jak to leciało…
„Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż,
Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz,
W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam,
Biorę wór na plecy i przed siebie gnam”