Od niepamiętnych czasów raz w miesiącu pyzata twarz księżyca przegląda się w gładkiej jak stół tafli wody. Stojący na brzegu ludzie zapalają wtedy kolorowe lampiony i patrzą jak odpływają one gdzieś daleko, pewnie na drugi koniec świata.
Pomimo późnych godzin ulice Hoi An tętniły życiem. Z wszystkich stron miasta kolorowy tłum zbliżał się w kierunku rzeki.
– lampiony, lampiony – krzyczały przekupki wychylając się zza straganów – lampion dla Pana?
– nie dziękujemy – powiedziałem.
– jak to? – zapytała jedna z nich – nie chcesz spełnić swojego życzenia, wystarczy zapalić lampion.
Spojrzałem na Kasię. Chyba nie ma nic fajniejszego niż spełnianie marzeń. Coś o tym wiedzieliśmy, nasze spełniało się już od roku. Oczywiście nie znaczy to, że nie mamy innych. Dużych, małych, ważnych i takich zupełnie błahych. Marzenia mają to do siebie, że zawsze ich pełno. I właśnie to jest w nich najcudowniejsze. Wyobrażacie sobie niczego nie pragnąć? Niczego nie chcieć. Budzić się rano z myślą, że nie ma celu, który chciałoby się osiągnąć? Brrrr.
Szybko wyciągnąłem zwitek banknotów i kupiłem dwa lampioniki. Żółtą i czerwoną kulkę papieru z małą świeczką w środku. Teraz pozostało tylko zapalić je i puścić na rzekę. Ruszyliśmy w stronę brzegu.
– zobacz – zawołałem.
Na środku drewnianego mostu stały dwie dziewczynki. Ubrane w białe, koronkowe sukienki wyglądały jakby właśnie przybyły tu z jakiejś baśniowej krainy. Każda trzymała w ręce zapalony lampionik i uśmiechając się szeroko machała nim na wszystkie strony. W żółtym świetle ich małe twarze promieniały szczęściem. To niesamowite, pomyślałem, przejechaliśmy przez tyle miejsc i w każdym zakątku świata dzieci zawsze były uśmiechnięte. Nieważne czy trzymały w ręku Gameboya czy bawiły się drewnianym klockiem. Wszędzie wesołe ogniki błyszczały z ta samą siłą. Wszystkie marzyły aby zostać strażakiem, kosmonautą, aktorem…
Właśnie, marzenia! Wsiedliśmy do wąskiej łódki i wypłynęliśmy na środek rzeki. W krótką chwilę otoczyły nas setki lampionów. Na wodzie unosiły się wszystkie kolory tęczy. Każdy z nich płynął gdzieś daleko niosąc czyjeś pragnienie. Ciekawe jakie. O czym ludzie marzą i czego pragną najbardziej. Ja znałem tylko jedno, własne marzenie.
– chciałbym – mocno zacisnąłem powieki – chciałbym… … …
… mój mały, świecący lampion odpłynął niesiony nurtem rzeki.