Meksyk Xcalak

Data podróży: 05.2009

Dojazd do hotelu na końcu świata jest bardzo prosty. Wystarczy postępować zgodnie z poniższymi wskazówkami.

–         wyjechać z Cancun na południe drogą w stronę Belize.

–         po ok 200 km skręcić w lewo w kierunku wybrzeża.

–         jechać 70 km przez pustkowie aż do do miejscowości Mahahual, czterech domów na krzyż, dwóch hotelików i latarni morskiej.

–         Wjechać do parku narodowego i ruszyć 60 km na południe w stronę Xcalak, wioski rybackiej na samym końcu cypla.

–         znaleźć piaszczystą drogę na północ prowadzącą wzdłuż wybrzeża i pokonać nią 18km pośród dżungli i gajów  palmowych.

–         dotrzeć do bramy zagradzającej dalszą jazdę i wielkiego szyldu z neonem “Witamy w Hotelu na Końcu Świata”.

Będziesz na miejscu. Karaibskiej plaży przy której stoją cztery bungalowy i mała restauracyjka dla gości a od najbliższego bankomatu dzieli Cię ok 160 km drogi. Dlaczego o tym piszę. Może dlatego, że dzień później bankomat okazał się nam potrzebny abyśmy mogli zapłacić za trzydniowy pobyt. Pół dnia w samochodzie! Z drugiej strony jak dobrze, że są jeszcze na świecie miejsca gdzie droga do najbliższej cywilizacji zajmuje ponad 3 godziny.

 

 

W “Hotelu na…” przywitał nas totalnie zaskoczony Pepe. Byliśmy pierwszymi gośćmi, którzy zawitali w ostatnich kilku tygodniach a ja nie potrafiłem mu odpowiedzieć jakim cudem tu trafiliśmy. Po prostu skończyła nam się droga. Droga przed siebie, tam gdzie akurat poniesie nas mapa leżąca na desce rozdzielczej samochodu. Tym razem poniosła nas do miejsca i człowieka, o którym nigdy nie zapomnimy.

Pepe to wielokrotny reprezentant i mistrz Kuby w nurkowaniu swobodnym. W czasach swojej kariery zszedł bez tlenu na głębokość 125 metrów nurkując na  wszystkich morzach świata.. Kilka razy pogryziony przez rekiny i barakudy Po wypadku w trakcie nurkowania w Peru spędził 7 dni w śpiączce ocierając się o śmierć. Kopalnia wiedzy o Karaibach i ich podwodnych mieszkańcach

Pepe, pogodny Kubańczyk który uchylił nam kulinarnego nieba karmiąc codziennie świeżo złowionymi rybami. Ale jakimi rybami, brak mi słów aby opisać ich smak. Podawane na ostro lub delikatnie rozpływające się w ustach. Z wiórkami kokosowymi na słodko, w winie i oliwkach. Myślę, że tak jak Buba wiedział wszystko o krewetkach tak Pepe zna wszystkie sposoby szykowania ryb. Przez trzy dni słuchaliśmy podwodnych opowieści, nurkowaliśmy na przybrzeżnej rafie i wylegiwaliśmy się w hamakach. Co wieczór gospodarz serwował nam rybkę a my siadaliśmy na piasku plaży gapiąc w fale rozbijające się o koralową rafę.

Taaaak, Karaiby potrafią być naprawdę piękne…

 

Dzienniki Podróży 2009

 

Może Cię także zainteresować

pozostale

Lista…

pozostale

Porozmawiajmy.com