Meksyk Dos Ojos

Data podróży: 05.2009

Co roku na Jukatan przyjeżdżają tysiące turystów spragnionych słońca i piaszczystych plaż. Wysiadają na lotnisku w Cancun, idą do hotelu a potem spędzają cały tydzień na słodkim nic nierobieniu. No może z wyjątkiem młodych amerykanek, które zdecydowanie chcą tu coś porobić i zapewniam że nie mówię o uprawianiu sportu.

Ponieważ Cancun było na naszej trasie postanowiliśmy na chwilę zajrzeć do tej “Perły Karaibów”. Muszę przyznać, że rozmach z jakim wybudowano luksusowe hotele jest olbrzymi. Nie jest to oczywiście Vegas ale jakość wykończenia zdecydowanie odbiega od meksykańskiej średniej. Bogaci amerykańscy wczasowicze muszą czuć się tu jak w domu. Wszystko, dosłownie wszystko zostało zbudowane zgodnie z zachodnimi standardami. Trudno się więc dziwić, że ceny są także zachodnie. Sprawdziliśmy to popijając Corone w lokalu o wdzięcznej nazwie ?Senior Frog?. I to właściwie nasze jedyne wspomnienie z słonecznego Cancun. Ostatnie trzy miesiące podróży przyzwyczaiły nas do ciszy, spokoju a nie dyskotek i drących się do mikrofonu panienek. Po zrobieniu pamiątkowych fotek ruszyliśmy w stronę leżącej tuż obok jednej z największych atrakcji Jukatanu. Podwodnych jaskiń Dos Ojos. Z przewodników wyczytałem, że należą one do grona najpiękniejszych na świecie. Nie wiem czy to prawda bo nigdy nie nurkowałem w żadnych innych jaskiniach ale z mojej perspektywy zdecydowanie zasługują na to miano.

Prawdę mówiąc opinie na temat Dos Ojos przeczytała Kasia. Jako świeżo upieczony nurek szukała wszystkich możliwości do rozwijania swojej nowej pasji.

–         Olaf jedźmy tam, to tylko 3 godziny od Cancun. W dodatku dokładnie na naszej drodze.

–         Nigdy nie nurkowałem w jaskini a Ty dopiero zrobiłaś kurs. Nie wiem czy to dobry pomysł.

–         dobry? Pomysł jest super. Być może nie będziemy już mieli takiej możliwości. Olaf…

Byłem ewidentnie brany pod włos. Z drugiej strony miała sporo racji.  Epidemia wypędziła z Meksyku prawie wszystkich turystów i mieliśmy niepowtarzalną okazje aby zanurkować tam kompletnie sami. Dos Ojos zawsze oblega tłum spragnionych emocji nurków. Tym bardziej, że wszystkie przewodniki na pierwszym miejscu polecają nurkowanie właśnie w tej jaskini. Po trzech godzinach byliśmy na miejscu. Dogadaliśmy warunki i uzbrojeni w butle wyruszyliśmy na podbój podwodnego świata. Już samo wejście wyglądało ciekawie. Ukryta pośród palm i kaktusów skalna grota, na której dnie połyskiwała turkusowa woda.

–         W jaskini najważniejszy jest kontakt i stała kontrola poziomu powietrza ? powiedział Luis zaczynając krótki instruktaż –  tutaj nie wypłyniesz na powierzchnię w każdym miejscu. Bez wystarczającego zapasu możecie się…

–         utopić?- dokończyłem zdanie.

–         tak, utopić. Proszę potraktujcie to poważnie i na bieżąco pokazujcie mi ile macie jeszcze powietrza w butli. Pamiętajcie, że odpowiadam za wasze bezpieczeństwo. To co, zapraszam do wody.

Zanurzyliśmy się w błękicie a ja dostałem totalnego kota. Nagle przeniosłem się do świata pozbawionego grawitacji. Otaczająca mnie woda była czysta jak powietrze a ja czułem  jakbyśmy lecieli ponad jakimś kosmicznym krajobrazem. Przepływaliśmy pomiędzy stalaktytami, wciskaliśmy w podwodne wąwozy by chwilę później płynąć w stronę smug słonecznego światła błyszczącego w skalnych szczelinach. Kilka razy dopływaliśmy do oczek wodnych tuż przy powierzchni. Woda nabierała wtedy odcieni błękitu a nad jej taflą widzieliśmy liście palm kołyszące się na wietrze. Rzadko w życiu pojawia się chwila, w której możesz odkryć nowy, nieznany dotąd wymiar piękna. Nurkowanie w Dos Ojos z pewnością do nich należało.

 

Dzienniki Podróży 2009

 

 

 

 

Może Cię także zainteresować

pozostale

Lista…

pozostale

Porozmawiajmy.com